#1 PROJEKT PROGRESJA. PROLOG.

#1 PROJEKT PROGRESJA. PROLOG.

4 stycznia 2017 12 przez Nasza droga do

projekt progresja - prolog

Z sennych odmętów wyrwał mnie ból w okolicy mostka, poczułem ucisk jakby zwaliło się na mnie wielkie drzewo. W panice próbując złapać oddech otwarłem oczy tylko po to, by zostać zaatakowany falą jasności, która podrażniła mój zmysł wzroku praktycznie go wyłączając. Spróbowałem wstać, co okazało się wcale nie tak łatwe. Chryste! Wszedłem już w wiek średni!!! Czy to zawał???

Nagle dobiegło mnie radosne zawołanie: „Ooo, tata! Nie śpisz!” Ostrożnie zrzuciłem mojego synka z mojej klatki piersiowej tak, że wśród radosnego pisku stoczył się na łóżko obok mnie. Usiadłem pocierając oczy i macając ręką za komórką, na którą padło moje pierwsze trzeźwe  spojrzenie 11:23, o fuck, i znowu niedospana nocna zmiana! Ot taki dobry począteczek dnia, który niepokojąco często jest moim udziałem odkąd rzuciłem pracę na wyjazdach. Taak, jeszcze niedawno pracowałem na ciągłych delegacjach,  zacząłem tak pracować półtora roku przed narodzeniem naszego pierwszego syna, choć czasami wydawało mi się, że żyję w tym trybie dłużej. W między czasie była przeprowadzka, remont nowego mieszkania, narodziny dwóch nowych członków rodziny, a ja jakby w oderwaniu, żyjąc na dwa domy. Wiedziałem, że na dłuższą metę to nie mogło się udać, więc pożegnałem się z firmą by tworzyć rodzinę z moimi bliskimi, nie tylko z nazwy. I dopadła mnie proza życia codziennego, zupełnie odmienna od tej, do której przywykłem. A wydawało mi się, że wcześniej dużo pracowałem i miałem mało czasu dla siebie.

Witaj w 4-osobowej rodzince, tatusiu!

Dopiero teraz w pełni dostrzegłem ogrom pracy z jaką musiała się zmagać Ancia. Już sam fakt, że ona sama z dwójkiem dzieci, na czwartym piętrze, bez windy, może dać Wam wyobrażenie co do fizycznego obciążenia jakim bidulka była poddana.

Na wyjazdach (praca na delegacjach) gotowałem dla siebie, sprzątałem i prałem swój dobytek, a teraz łooo matko! Samo robienie porządku przypomina mi szczyt góry, na którą Syzyf wtaczał ten swój nieszczęsny kamień! Pranie przy dwójce dzieci nigdy się nie kończy, zmywanie pominę milczeniem, remont od ponad 3 lat niedokończony i właściwie trzeba zacząć myśleć o kolejnym. Usilne próby zdrowego odżywiania całej czwórki, kończące się chwilami zwątpienia wśród stert garnków i długich godzin spędzonych w kuchni. 5 zdrowych posiłków dziennie, które są jednocześnie jadalne przez wszystkich domowników totalnie mnie przerosły, jest to w ogóle możliwe? Do tego jeszcze trzeba znaleźć czas na edukacyjną zabawę z chłopakami, no i trzeba pamiętać o drugiej połówce. A może by tak jeszcze troszkę czasu na swoje pasje? No dla zdrowia to należałoby poćwiczyć przecież czasem. Może coś przeczytać? A blog? Sam się prowadzić nie będzie!

Wspomniałem kiedyś, że nie miałem zbyt dużo czasu na byczenie się na bezrobotnym, zaraz po zrezygnowaniu z pracy na wyjazdach? praca praktycznie znalazła mnie sama, już po niecałym miesiącu właściwie nie szukania, i nagle baaaam! Nie ma czasu na wszystko, nie ma czasu na nic!

Spójrzmy w internet na facebook, tam wszyscy sobie radzą i to jeszcze jak! Choć wiem. że tak nie jest i wiem, że każdy ma swoją historię, którą przy pomocy internetu kreuje. Nie wiem w jakim stopniu są one prawdziwe, ale na pewno są co najmniej wybiórcze. Ta świadomość wystarczająco mnie zainspirowała by zadać sobie pytanie: Ile tak naprawdę czasu mamy i co z nim robimy? I nie chodzi mi tu o jakieś tam pytania do wszechświata ILE MI ZOSTAŁO CZASU? Tylko raczej: Ile czasu tracimy na niepotrzebne bądź szkodliwe rzeczy? Co tak naprawdę jest ważne? Jakie mamy cele? W końcu wszyscy żyjemy w tym samym kontinuum czasowym, a ja i Ancia na pewno nie jesteśmy jedynymi którzy borykają się z wychowaniem dzieci i polską codziennością. Zważywszy na inne części świata nasze problemy wydawają się raczej śmieszne, choć nie dla nas, bo są to NASZE PROBLEMY, z którymi nota bene postanowiliśmy się rozprawić za pomocą analizy naszych priorytetów, odnośnie rozwoju, produktywności i metodologii życia codziennego, począwszy od porannych rytuałów po jakość snu. Innymi słowy postanowiliśmy rozpocząć progresywny rozwój naszego wspólnego życia.

Zabrzmiało dumnie i szumnie. Ogólnie chodzi mi tylko o to, że postawiliśmy na rozwój do którego zabierać będziemy się małymi kroczkami, właśnie na łamach naszego bloga. Od dziś raz w tygodniu pojawiać się będzie wpis poświęcony temu cyklowi, którego nazwaliśmy PROJEKT PROGRESJA.

PRZYŁĄCZCIE SIĘ DO NIEGO!

Yśó

Print Friendly, PDF & Email