Tym razem wybraliśmy za cel – Góra Ślęża 718 m n.p.m.
Oczywiście nie obyło się bez wpadek, zapomnieliśmy baterii do aparatu, więc musieliśmy się wracać. Podczas podróży okazało się, że zapomnieliśmy jeszcze mapek szlaków, które wydrukowaliśmy sobie dzień wcześniej, więc później szliśmy na spontan.
Sam dojazd z Rudy Śląskiej w ślężańskie strony to bułka z masłem. Wjechaliśmy na A4 i oczywiście przeszkodą na autostradzie były co? Bramki! Jedyną zaletą było tylko to, że przejazd był tańszy od krakowskiej autostrady i płaci się dopiero jak z niej się zjeżdża. Jadąc autostradą chyba przegapiliśmy jeden zjazd, ale mówimy chyba, bo żadnego nie widzieliśmy w tamte interesujące nas okolice, więc zjechaliśmy na drogę 396 kierującą się na Strzelin. W Strzelinie trzeba było wjechać na trasę 39 i kierować się w stronę miejscowości Łagiewniki. W Łagiewnikach postanowiliśmy, że pojedziemy na Sulistrowice i tu zaczął się nasz spontan, bo nasza mapa nie pokazywała mniejszych wiosek.
Po drodze trafiliśmy na przeszkodę na trasie w postaci szalonej wiewiórki, która wyskoczyła nam na drogę. Wyglądała jakby mówiła: „Co się dzieje? Co się dzieje? Co się dzieje?”
.
Później natrafiliśmy na prawdziwą „awarię” drogi i pokierowano nas dosłownie przez polne drogi, ale udało nam się bez problemu dojechać, chociaż wtedy przydałby nam się samochód terenowy.
Będąc w Sulistrowicach okazało się, by dotrzeć do Przełęczy Tąpadła, najlepiej pojechać do Sulistrowiczek. Dojechaliśmy na parking pod Sanktuarium Matki Bożej Dobrej i tam natomiast okazało się, że lepiej jeszcze sobie kawałek podjechać i zatrzymać się samochodem również na bezpłatnym parkingu na samej Przełęczy Tąpadła. Po drodze minęliśmy bardzo dziwną bramę tuż obok ulicy.
Samą trasę górską wybraliśmy już na parkingu na mapce przy drogowskazie, poszliśmy na spontan i poszliśmy szlakiem żółtym, który okazał się bardzo bardzo łatwym. Szlak był tak prosty, że często widywaliśmy idące małe dzieci z rodzicami.
Bardzo nas zaskoczyło jak już doszliśmy do wieży RTCN Radiowo-Telewizyjnego Centrum Nadawcze (mgła ją zasłaniała) i okazało się, że już za parę metrów ma być schronisko. Zrobiliśmy oczy, bo żółtym szlakiem szliśmy chyba tylko z 40 minut, a miało być według mapy na szlaku 1 godzinę. Na żółtym szlaku były ze dwa zadaszone punkty postoju (jeden na samym początku trasy), jeden punkt widokowy i jeden punkt „miejsce kultu w starożytności”.
Sam szczyt prezentował się ciekawie. Szkoda, że mgła była bardzo duża i nie były wszystko widoczne.
Za mgłą ledwo było widać kościół, który stał na wzniesieniu. Kościółek bardzo stary i być może kiedyś doczeka się odnowy.
Mgła była tak wielka, że nawet schronisko było ledwo widoczne. Ceny w schronisku nas odstraszały, np. za jedną kiełbasę z grilla z chlebem i musztardą trzeba było zapłacić 12 zł. No ale co tam, zjedliśmy na ciepło, choć jeden ciepły posiłek się przyda na dzień. Była pyszna. Kawunię ciepłą mieliśmy swoją, kilka kromek, brzoskwinki i ugotowane jajka.
Poza schroniskiem był punkt widokowy przy którym stał krzyż i oczywiście mgła nie pozwoliła nam na podziwianie doliny, ale humoru nam nie zepsuła, co widać na załączonym na samym dole filmie. No i oczywiście, pomiędzy kościołem a punktem widokowym, stała słynna rzeźba niedźwiedzia.
Idąc niebieskim szlakiem, tyłami kościoła, natrafiliśmy na skały oraz na wieżę widokową (jakieś 5 minut od schroniska). Pomimo mgły, dla zasady, weszliśmy na sam szczyt – oj wiało! Niestety mgła popsuła szyki i nie było z niej widać nawet wieży RTCN.
Stamtąd uderzyliśmy tym niebieskim szlakiem z powrotem do samochodu. Niebieski szlak inaczej zwany szlakiem niedźwiedzia był tak niesamowity, że żałowaliśmy, że nim nie szliśmy właśnie na szczyt. Szlak ten miał kilka poziomów trudności od kamiennych schodów, poprzez kamienne podłoże (m.in. Skalna Perć), po płaskie podłoże – nie polecam tego szlaku z małymi dziećmi. Trasa ta była o wiele ciekawsza od żółtej, momentami trudniejsza i dłuższa. Niebieski szlak później łączył się z zielonym, by później móc wrócić do punktu wyjścia.
Góra Ślęża zrobiła na nas bardzo dobre wrażenie i z chęcią tam kiedyś wrócimy.
Niektóre ze szlaków Ślęży są idealne na jazdę rowerem, a także na narty biegowe.
Zapraszamy również na naszą video-relację z wypadu:
Ciekawostka:
Według Wikipedii: „Ślęża zbudowana jest głównie z granitów i gabra. Większa część masywu Ślęży to ofiolit – pozostałość kopalnego dna oceanicznego (skorupy oceanicznej), datowano na 350 mln lat (przełom dewonu i karbonu)”.
Góra Ślężą została przez nas zdobyta 11.10.2013
SPODOBAŁ CI SIĘ TEN TEKST?
MIŁO NAM BĘDZIE JAK UDOSTĘPNISZ GO DALEJ!