Wszystko co musisz wiedzieć o wyprawie na Kilimandżaro
23 czerwca 2016Dziś wywiad z Ewą Giersz, która przez życie idzie z góry określoną przez siebie drogą. To kobieta, która nie boi się 'zaryzykować’ by spełnić swe marzenia. Dziś będzie mowa o spełnianiu marzeń, o Kilimandżaro.
A.J.: Zdobyłaś Kilimandżaro, wow! Gratulacje! Ciężko było?
E.G.: Dziękuję! Jeśli chodzi o samą wspinaczkę, to w większości jest to spacer przez góry z pięknymi krajobrazami. Problemem była wysokość, im wyżej tym trudniej się oddychało, wydolność organizmu spadała oraz zawartość tlenu w powietrzu. Sekretem mojego dobrego samopoczucia była aklimatyzacja. Zabukowałam dodatkową noc na szlaku, żeby się lepiej zaaklimatyzować na wysokościach.
A.J.: Skąd w ogóle ten pomysł na zdobycie akurat tego szczytu?
E.G.: Moje 30ste urodziny spędzałam w Tanzanii na Zanzibarze. Zakochałam się w tym kraju i ludziach. Wraz z moją przyjaciółką postanowiłam, że wrócimy tam jeszcze, ale tym razem będzie to albo safari w Parku Serengeti albo wspinaczka na Kilimandżaro, a ponieważ zbliżały się jej 30ste urodziny, zdecydowała, że to będzie fantastyczna okazja żeby wejść na najwyższy szczyt Afryki. Dodam, że żadna z nas nigdy w życiu się na nic nie wspinała.
A.J.: Powiedz nam jak przygotowywałaś się do tego wyczynu pod względem fizycznym?
Mimo, że na co dzień biegam, podeszłam do sprawy bardzo poważnie. Z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem zaplanowałam dwie inne wyprawy, które miały mnie przygotować. Będąc w Japonii wybrałam się na górę Fuji, która znajduje się niedaleko Tokio i ma 3776 m, można się na nią wspiąć tylko w 2 miesiącach w roku. Wspinałam się z 20 kilogramowym plecakiem. Nie było mi lekko, ale udało się. Druga wyprawa to było przejście szlaku Inków w Peru przed wejściem na Machu Picchu – to 4ro dniowy marsz szlakiem, gdzie wysokość sięga 4215 m n.p.m. Przyznam, że tam już bardzo kręciło mi sie w głowie. Druga część przygotowań to treningi na miejscu, bieganie, bikram joga (tzw. gorąca joga, zwiększająca wydolność płuc), wchodzenie schodami na szczyt wieżowca z pełnym plecakiem wody mineralnej (zwykle to było około 150 pięter).
A.J.: Wow! Praktycznie już same przygotowania to ogrom wrażeń i dokonań! Jestem pełna podziwu!
Powiedz nam co warto wziąć ze sobą na wyprawę na Kilimandżaro?
E.G.: Najlepiej wodno i wiatroodporną kurtkę, termiczną bieliznę, skarpetki bezuciskowe, dobre i wychodzone buty trekkingowe, kijki do wspinaczki, duży i mały plecak, śpiwór do niskich temperatur, latarkę na głowę, chusteczki nawilżane, krem przeciwsłoneczny, bandane, torebkę na własne śmieci, … ta lista jest bardzo długa! Na szczęście nie potrzebujemy tam profesjonalnego sprzętu. U nas obyło się nawet bez dodatkowego tlenu.
A jeśli chodzi o jedzenie to jest ono zapewnione na trasie. Ja dodatkowo wzięłam batony proteinowe, orzechy, tuńczyka w puszce, rożne konserwy. Jak miałam kryzys ichniejszej kuchni to ratowały mnie właśnie konserwy.
Warto mieć ze sobą apteczkę, lek na biegunkę, plastry na odciski, bandaż, spray przeciw komarom.
A.J.: Jesteśmy ciekawi jak wygląda w ogóle trasa na sam szczyt?
E.G.: Jest kilka szlaków, ja wybrałam Machame. To trasa bardzo zróżnicowana pod względem krajobrazu, codziennie jest inaczej. Szlak Machame trwał okolo 6ciu dni licząc ten dodatkowy dzień na aklimatyzację oraz zejście. Na tym szlaku nie ma chatek górskich, śpi się w namiotach.
A.J.: A jaki tam panuje klimat?
E.G.: Klimat jest łagodny aż do momentu wejścia na szczyt, gdzie temperatura wynosi -20 stopni. Zdarzają się deszcze, ale ja akurat byłam tam w styczniu, czyli w porze suchej.
A.J.: Czy na szczycie góry jest śnieg?
E.G.: Tak, na szczycie jest zawsze śnieg i wspomniana juz niska temperatura -20stu stopni. Było tak zimno, że po chwili przestały nam działać aparaty i telefony. Przed zejściem udało mi się zrobić jeszcze „orzełka” na śniegu.
A.J.: W jakim więc sezonie najlepiej wybrać się na podbój Kilimandżaro?
E.G.: Na Kilimandżaro można się wspinać cały rok, ale najlepiej wtedy kiedy jest sucho, czyli od sierpnia do października i od grudnia do marca. Od grudnia do marca jest też najcieplej.
A.J.: Czy to prawda, że trzeba wynająć tragarzy?
E.G.: Żeby rozpocząć wspinaczkę na Kilimandżaro trzeba mieć licencjonowanego przewodnika, pozwolenie na wejście, kucharza. To wszystko kosztuje kupę kasy, koszt za tragarza byl w tym wszystkim symboliczny, ale dal mi ogromny komfort. Miałam ze sobą praktycznie mały dzienny plecaczek z wodą, kurtką i snakami. W sumie ja z moją przyjaciółką miałyśmy ekipę składającą się z 11 osób: dwóch przewodników, kucharza, pomocnika kucharza i tragarzy, którzy musieli nosić nasze plecaki, namioty, stolik, duże ilości wody oraz zapasy jedzenia na 6dni dla całej ekipy. Nie dało się tego zrobić inaczej.
A.J.: Czy prawdą jest to, że istnieje tradycja dawania tragarzom 100 dolarów na szczycie?
E.G.: Jeśli chodzi o ostatni etap czyli atak na szczyt to ten etap pokonuje się juz tylko z przewodnikiem, my miałyśmy dwóch. Tragarze i kucharze zostają w bazie. Po zejściu na dół w ostatni dzień dawałyśmy napiwki. Oczekiwania były ogromne. Każdy liczył na 100 dolarów co najmniej, 11 osób! Miałyśmy 500$, więc je rozdzieliłyśmy. Dlatego jak jest większa grupa to te napiwki się rozkładają bez problemu. Powinno to być 10% ceny. U nas to było 2,500$ za osobę to 250$ do podziału. A oni byli i tak niezadowoleni.
A.J.: Jakie są w sumie koszta zdobycia tej góry?
E.G.: Koszty są dość wysokie. Nie licząc cen biletów samolotowych, na dwie osoby wyszło około 20 tysięcy złotych, ale proszę zwrócić uwagę, ze byłyśmy tylko we dwie. Generalnie jeśli ktoś chce zapłacić mniej to powinien się dołączyć do dużej grupy, wtedy ceny są o wiele niższe. Tak jak mówiłam wcześniej my miałyśmy 11 osób w ekipie.
A.J.: Jak długo trwa wejście na sam szczyt?
E.G.: Około 5 do 6ciu dni, zależy który szlak się wybierze. Warto zainwestować w dodatkową noc na aklimatyzacje. W drugi czy trzeci dzień wchodzi się na wysokość 4200 m n.p.m., ból głowy był nie do zniesienia, nie byłam na to gotowa, wydawało mi się że umrę, że ból rozsadzi mi głowę. Widziałam, że dużo osób wymiotowało na tym odcinku. Z 4200metrow zeszliśmy na 3700 m n.p.m. i tam założyliśmy obóz, to była właśnie ta dodatkowa noc. Ból zniknął, a ja się uodporniłam juz do końca wspinaczki.
A.J.: W naszych polskich górach są oznaczenia szlaków, tam też tak jest?
E.G.: Tamtejsze szlaki maja swoje nazwy własne jak Machame, Marangu, Lemosho, Rongai, Umbwe. Każdy szlak ma swoje ‘stacje’, które również mają swoje nazwy. Nie pamiętam niestety czy tak jak w Polsce są oznaczane kolorami, zapamiętałam tylko drogowskazy nazw. Niektóre szlaki się krzyżowały na wspólnych 'stacjach’.
A.J.: A gdzie w ogóle warto zatrzymać się w okolicy Kilimandżaro i na co zwrócić szczególną uwagę?
E.G.: Jeśli już się podróżuje taki kawał drogi, to warto połączyć ten wyjazd z safari w Parku Serengeti lub/oraz odpoczynkiem na Zanzibarze. To jedno z najpiękniejszych miejsc na świecie jakie widziałam. Jeśli chodzi o podróż w tą część świata to należy pamiętać, że szczepienie na żółtą febre jest obowiązkowe i należy okazać książeczkę szczepień na lotnisku. Jeśli planujecie pobyt w Parku Serengeti lub Zanzibarze to musicie koniecznie wziąć ze sobą Malaron, to lek przeciwmalaryczny, w Polsce dostępny tylko na receptę i dość drogi. Trzeba go załatwiać z wyprzedzeniem.
A.J.: Powiedz nam, gdy już dobyłaś Kilimandżaro, co czułaś na szczycie?
E.G.: Popłakałam się, bo do końca nie wierzyłam w siebie. Przez wcześniejsze złe doświadczenie z wysokością bałam się, że w trakcie ataku na szczyt nie dam rady i zawrócę. Tak się jednak nie stało, weszłam jako jedna z pierwszych i zdążyłam na przepiękny wschód słońca.
A.J. Dziękuję Ewo za możliwość przeprowadzenia z Tobą wywiadu. Życzę Ci dalszego podboju świata!
Wywiad z Ewą Giersza przeprowadziła Aneta Jokisz.
***
„Człowiek to taka skomplikowana istota, która wiele by chciała od życia,
ale boi się wyjść ze strefy komfortu. Nie bój się sięgać po marzenia!” Nasza droga do…
***
Jak widać z Ewki silna babka i nie poddaje się tak łatwo!
My właśnie też w końcu się ogarnęliśmy i ruszamy w teren na górskie podboje.
A czy Ty nie boisz się sięgać po marzenia!?