Bitwa: mężczyzna i kosmetyki
17 października 2016Barwy wojenne, czyli etos prawdziwego faceta kontra kosmetyki.
„Nie używam kosmetyków, bo to nie jest męskie!
Przecież jestem facetem, a ino baby się malują!”
Mężczyzna i kosmetyki!
No tak już się u nas utarło, chociaż nie wiem dlaczego, w końcu historia oraz geografia pokazują nam, że używanie różnego rodzaju środków pomocniczych w podkreślaniu swojej urody, bądź celów rytualnych, wcale nie ogranicza się przecież tylko płci pięknej. Bądźmy szczerzy nawet Batman maluje oczy nim włoży swoją maskę, że nie wspomnę o komandosach (w końcu ultra męscy to mężczyźni), którzy używają „szminek” by lepiej się maskować w terenie (dla zainteresowanych polecam sprawdzić szminki w kolorach czerni zieleni i brązu).
Żeby daleko nie szukać przykłady znajdziemy w pop kulturze i to nie tak znowu najnowsze:
Bicek pręży się przy zawiązywaniu ciężkich bojowych butów. Ożylona ręka wsadza żernicki nóż w pochwę, po czym chwyta szminkę i smaruje prawie całe swoje ciało w czarne pasy. Kobiety na publice stękają z zachwytu.
Cóż mała retrospekcja z szalonych lat 80-tych i filmu komando. W sumie w Predatorze i Conanie Arni też się ciapał farbkami (hmmm) pewnie dlatego że jego cudne mięśnie grały w tych filmach role pierwszoplanowe i trzeba było je podkreślić, otóż to, podkreślić (chyba do tego właśnie służą kosmetyki też kobietom)!
O zespole KISS zapewne też słyszeliście. Jak nie to sobie sprawdźcie.
Dobra dobra troszkę przerysowane przykłady, a może wcale nie. W końcu współczesne wzorce w dużej mierze czerpiemy właśnie z pop kultury i mas mediów. Nie oznacza to, że wszyscy będziemy smarować się jak Marlyn Manson, ale jednak mężczyźni są wzrokowcami gustującymi nie tylko w estetycznej ekscytacji kobiecym pięknem, ale także w ocenie innych mężczyzn, nawet jeśli traktują ich podświadomie jak rywali.
Postacie jak wspomniany Manson, albo Szpak czy nieszczęsna/ny Konczita, które w PRAWDZIWYCH facetach wzbudzają śmieszność i wręcz obrzydzenie. Epatując swoją męską kobiecością chcąc nie chcąc przenoszą męską kosmetofobie na wszystkich mężczyzn zadbanych i nieukrywających budowanie swojego wizerunku (nieźle to już zabrzmiało) przy wspomaganiu kosmetykami.
Ale spójrzmy na innych, prawdziwie MĘSKICH wzorców. Wspomniany Arnold, jak również Stalone czy Van Damme, wszyscy depilują swoje ciała. Z moich bohaterów kina akcji, na których się wychowałem tylko Chuck Norris był zarośnięty (ale on, to on hehe). A myślicie, że nie używali kremów i balsamów do ciała żeby dobrze wyglądać!? Co do podkładów matujących i pomadek więcej ode mnie będzie mógł powiedzieć jakiś prezenter telewizyjny albo polityk. Zapewne ci ostatni się pewnie do tego się nie przyznają, ale dam sobie rękę uciąć, że przed wystąpieniem się „malują”.
Przynajmniej do dezodorantów i sztyftów faceci się do tego przyzwyczaili i już nie uznaje się, że facet musi jechać potem konia. Phi.
Usłyszałem i to kiedyś od kobiety, że „najlepszy makijaż to taki którego nie widać”, a więc czemu faceci reagują tak lekceważąco i panicznie na większość kosmetyków? Odpowiedz jest smutno prosta, bo są leniwi i nie wiedzą jak.