Jak rozmawiać z małym dzieckiem o śmierci?

Jak rozmawiać z małym dzieckiem o śmierci?

1 listopada 2016 10 przez Nasza droga do

Któregoś dnia byliśmy całą rodziną na spacerze. Nasz starszy syn, JJ (3latek), wyrwał się do przodu mówiąc „ja chcę tuuu!”, jednocześnie pokazując na bramę od cmentarza. Byliśmy wtedy już trochę zmęczeni naszą długą przechadzką, bo szliśmy na własnych nogach z innego miasta (dzieci od czasu do czasu wspomagane wózkiem), Ysiek poszedł z naszym najmłodszym do domu, a ja postanowiłam go zabrać tam gdzie chciał.

jak rozmawiać z dzieckiem o śmierci?

Na cmentarz przyciągnęły go znicze, które gdzieniegdzie świeciły. Od razu przypomniałam mu o zachowaniu ciszy i nie wchodzeniu na nagrobki by sięgnąć po znicze. I wtedy po raz pierwszy w życiu zadał pytanie „mama co to jest?”, jednocześnie wskazując na jakiś grób. I wtedy się zaczęło…

Jak rozmawiać z dzieckiem o śmierci?

Temat śmierci nie jest łatwym tematem do rozmowy z małym dzieckiem, zwłaszcza wtedy, gdy nie jesteśmy na to gotowi, ale na to wygląda, że spontaniczność jest wtedy najlepsza. Wtedy zaczęłam mu opowiadać o ludziach, którzy odchodzą, o piekle i niebie oczywiście w delikatny sposób, o aniołkach. Rozmawiając z dzieckiem o śmierci używałam prostych dla niego słów, obserwowałam jego reakcje by w razie czego zmienić kierunek rozmowy. Było dobrze! Wróciliśmy do domu z uśmiechem.

Wczoraj byliśmy odwiedzić wieczorem groby, by poczuć klimat Wszystkich Świąt, przy okazji powspominać tych co odeszli. Bardzo podoba nam się motyw migających światełek w nocy (zniczy), szkoda tylko, że po tych świętach powstaje ogrom śmieci oraz szkodliwe związki w powietrzu, o których pisze Kornelia.

Tego wieczoru znów mnie zaskoczył starszy syn wskazując ręką na konika z materiału, który leżał na małym grobie, mówiąc: „ja chcę tego konika”. Wtedy to mnie zatkało, sama nie wiedziałam jak zareagować, przypomniał się mi motyw mojego poronienia, na szczęście przez krótką chwilę. Wtedy to zaczęłam mu w delikatny sposób mówić o dzidzi, która odeszła. JJ’a to tak wzruszyło, że wpadł mi w ramiona i powiedział „chcę mi się płakać!”, choć wtedy nie uronił ani jednej łzy. Do tego jeszcze dodałam, żeby się nie smucił, że ma swoją dzidzie, wskazując palcem na jego młodszego brata ganiającego za małym laserowym światełkiem za ogrodzeniem cmentarza. Wtedy było po rozmowie, pobiegł w kierunku brata. Do tematu już więcej nie wrócił.

Wiem, że czekają nas w przyszłości równie trudne tematy, wtedy jednak na innym poziomie świadomości, będę na nie jak zwykle gotowa ;)

Dzisiaj, gdy mówię, że znów pójdziemy wieczorem pooglądać światełka, syn mówi „super!”.

Cmentarz z dziećmi odwiedzamy co roku na Wszystkich Świętych, wiec nie był to jego pierwszy raz. Stosunek zabierania małych dzieci na cmentarz jest różny, m.in. o zabobonach możecie poczytać sobie u Pani Miniaturowej, nawet nie wiedziałam, że takie istnieją.

 Ancia