„I że Cię nie opuszczę aż do śmierci”, czyli o problemach małżeństw w dzisiejszych czasach

„I że Cię nie opuszczę aż do śmierci”, czyli o problemach małżeństw w dzisiejszych czasach

24 września 2015 6 przez Nasza droga do

„I żyli długo i szczęśliwie!”

Takie słowa można było znaleźć kiedyś w bajkach, niestety w rzeczywistości bywa czasem inaczej. Dziś przysięgi niewiele znaczą, patrząc na rozwody małżeństw.

Ja …. biorę Ciebie …. za męża i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz to że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.

as

Nastały głupie czasy, że człowiek żąda więcej od wszystkich, niż od samego siebie. Jednocześnie nieświadomie dąży do tego by być pępkiem całego świata. Idąc tą drogą, z małżonem/małżonką u boku, nie zajdzie się daleko! Prędzej czy później wspólna droga do szczęścia staję się trudna, czasem aż nie do wytrzymania. Często mąż i żona pozostają jednak w małżeństwie i żyją ze sobą ze wzajemnymi pretensjami u boku. Czasem jednak dochodzi do zerwania tejże przysięgi małżeńskiej.

Kiedy to zazwyczaj zaczynają się problemy w małżeństwach?

Tego Wam raczej nikt nie powie, ale moim zdaniem zaczyna się to od momentu, gdy w grę wchodzi np. nałóg, choroba, agresja, strach, lęki, fobie, delegacje małżona/małżonki, towarzystwo, kłamstwa, egoizm, problemy łóżkowe, a także gdy dzieci pojawią się na świecie.

Nałóg. Alkohol i hazard to tylko przykłady, które potrafią zniszczyć związek. Ciężko żyć z osobą, która pod wpływem alkoholu rujnuje swoje i innych życie, np. przepijając każde pieniądze. Czasem nałogowi alkoholicy są niegroźni dla otoczenia, a czasem zdarzają się agresywni do swoich najbliższych – jednak każdy z tych przypadków ma ogromny wpływ na relacje rodzinne.  Nałogowcy to też ludzie, którzy niestety w taki sposób radzą sobie ze swoimi problemami czy to z przeszłości, czy to z tymi aktualnymi.  Nałóg trzeba leczyć!

Choroba. Jedni chorują na katar, inni na raka, a jeszcze inni na schizofrenię. Trzy różne rodzaje choroby: jedna przewlekła, druga śmiertelna, trzecia psychiczna. Może to nie jest trafne nazwanie tych chorób, ale zmierzam do tego, że nie każdej osobie możemy samemu pomóc. Katar prędzej czy później sam przejdzie, chyba że zaatakuje zatoki, a to bez zabiegu może się nie obyć, ale da się to wyleczyć. Z rakiem niestety ciężko sobie samemu poradzić. A ze schizofrenią bywa różnie, więc trzeba być pod kontrolą specjalistów. Niestety każda choroba ma wpływ na całą rodzinę, nawet zwykły ból głowy. Warto się leczyć, warto rozmawiać, warto być świadomym i wiedzieć jak pomóc czy wspomóc daną osobę w cierpieniach. Niestety niektórzy ludzie czują się bezradni i nie mogą patrzeć na cierpienie bliskiej osoby, więc odchodzą.

Agresja. Nikt nie chce przebywać z agresywnym człowiekiem na co dzień. Czasem jednak w takich wypadkach osoba najbardziej w związku pokrzywdzona zostaje z brutalnym partnerem ze względu na strach o swoje życie, paradoks prawda!? Ale niestety tak czasem bywa i takim osobom musi pomóc ktoś z zewnątrz.

Strach o jutro, lęki. Utrata pracy, długi, niepewność, ciężka sytuacja w pracy, sypiące się sprawy, nałóg, choroba partnera czy dziecka, strach o utratę partnera, agresywność partnera to tylko kilka przykładów, które mają wpływ na zachowania ludzkie, na relacje małżeńskie. Problemy życia codziennego kumulują się w naszej podświadomości, po czym później 'wybuchamy’, kłócimy się, skaczemy sobie do oczu! Warto rozmawiać i wspólnie rozwiązywać problemy, bo w końcu jest nas dwoje, a w kupie ponoć jest siła! W innym wypadku, jak nie idzie się dogadać samemu, zawsze można zwrócić się do terapeutów, psychologów.

Delegacje małżona/małżonki. Ile to się już słyszało o rozstaniach partnerów, gdy jeden z partnerów miał pracę na wyjazdach. Często to się właśnie słyszało, że to kobiety zmieniają zamki, ogołacają konta, znajdują sobie nowego partnera, gdy mąż siedzi sobie kilka miesięcy za granicami Polski i praktycznie nie ma do czego później on wrócić. Powiem Wam szczerze, że jestem żoną męża, który to często właśnie wyjeżdża na delegację i czasami mam ochotę tym wszystkim pierdyknąć. Jednak wiem sama o sobie, że:

  • nigdy nie zdradzę swojego męża, bo pożądam tylko jego
  • nigdy nie ogołocę jego konta, bo mamy wspólne konto
  • nigdy nie zmienię zamka, chyba, że wspólnie zmienimy drzwi albo zgubimy komplet kluczy

Życie na dwa domy, to nie życie – to Wam mówię z doświadczenia. Żona przebywająca często sama z dziećmi i mąż przebywający często sam ze współpracownikami stają się innymi ludźmi, którzy codzienność starają się ułożyć pod siebie i tak naprawdę zmagają się z innymi problemami. Bum jest wtedy, gdy po kilku tygodniach lub miesiącach rozstania nagle te dwa światy mają się znów spotkać, a wtedy ciężko się tym osobom przestawić na prawidłowy tryb i często popełniają błędy. Najgorzej jest chyba wtedy, gdy oboje są uparciuchami i każdy chce postawić na swoim, nie myśląc o kompromisach. Czasem każdy się stara, lecz różnie to wychodzi.

Niestety część par żyjących w taki sposób rozstaje się nie szukając rozwiązania czy też pomocy. Część par żyje ze sobą w ciągłych zmiennych dostosując się albo i nie dostosując się do danej sytuacji. Natomiast część par szuka pomocy u terapeutów.

Towarzystwo. Złe towarzystwo jednego z partnerów zawsze psuje związek. Wyciąganie faceta na piwo czy coś mocniejszego to 100% ryzyko, że małżon wróći do domu’uwalony’ i wtedy nocka nieprzespana dla całej reszty rodziny. Jedna z porad jakie mam dla Was na już to: chcecie żyć razem we zgodzie to wychodźcie na imprezy czy do knajpki razem, a nie osobno.

Kłamstwa. Kłamstwa mają krótkie nogi.

Sprawy łóżkowe, egoizm, małe dzieci. Praktycznie trzy niby oddzielne sprawy, ale poniekąd wszystko do siebie idealnie pasuje. Każdy chce się dobrze czuć w związku i mieć zaspakajane swoje potrzeby, nawet intymne. Z wiekiem i po porodach potrzeby seksualne się niestety zmniejszają, co jest rzeczywiście trudnym okresem dla małżeństw. Zdrady są ciężkie do przebaczenia w związku nawet poza małżeńskim.

Częstym i niestety coraz częstszym powodem rozstawania się małżeństw jest pewnie nieumiejętność życia w rodzinie. Gdy na świat pojawia się maleństwo ciężko odnaleźć się w nowej sytuacji. Każdy chce znaleźć trochę czasu dla siebie, każdy chce odsapnąć, każdy chce się dokształcać, spotykać z ludźmi, rozwijać, nie stać miejscu. Umiejętność ogarnięcia domu, dzieci, pracy i spraw swoich i partnera to rzecz nabyta, tego trzeba się naumieć, czyli trzeba nauczyć się dobrej organizacji czasu. Jednak przemęczenie czasem daje się we znaki i czasem małżeństwo na tym może polec.

Najtrafniejszą jednak moim zdaniem przyczyną rozstań są dzisiejsze czasy. Te przeklęte równouprawnienie kobiet. Dzisiaj kobieta musi pracować, rodzić, zajmować się domem, zajmować się dziećmi, sprawami życia codziennego, spełniać oczekiwania męża, być złotą rączką. Jak nie spełnia wszystkich kategorii to wszyscy patrzą na nią z góry, że „Jak to!? Tak nie może być!” A nawet często kobiety sobie same zadają takie pytania podświadomie, przy okazji tracąc swoją wysoką samoocenę, zapędzając się również w kompleksy.

Mężczyźni również zatraceni są w dzisiejszym świecie, ponieważ poniekąd wiedzą, że to przecież kobiety chcą robić wszystko, więc gdzieś tam podświadomie od nas właśnie tego wymagają. Poza tym i oni również chcieliby się zająć dziećmi swoimi, mieć więcej czasu dla rodziny niż na pracę. Niestety 'małżon w domu’ to nadal jest źle postrzegane przez społeczeństwo zjawisko.

Natomiast gdy żona zarabia więcej od męża swojego to też rodzi się podświadomy konflikt w małżeństwach, czyżby włączała im się opcja konkurencja?

A Wy jak myślicie co ma wpływ w dzisiejszych czasach na relacje damsko-męskie?

Ancia