Mężczyzna, gatunek zagrożony!

Mężczyzna, gatunek zagrożony!

6 kwietnia 2016 7 przez Nasza droga do

mężczyzna gatunek zagrożony

Kobieta – płeć piękna, mężczyzna – brzydka.

Kobieta płeć słaba, mężczyzna silna, ale czy aby na pewno.

Przez praktycznie całą naszą historię panował patriarchat, to faceci rozdawali karty, byli u sterów decydowali praktycznie o wszystkim, poniekąd było to uwarunkowane czynnikami społecznymi fizycznymi właściwościami naszych płci no i rolami jakie one pełniły w ówczesnych społeczeństwach. Dzielni silni pracowici i odważni faceci (przymioty prawdziwego kojarzone kiedyś przede wszystkim z męskością) zapewniali bezpieczeństwo, budowali domostwa, uprawiali ziemię, polowali, walczyli z innymi samcami. Z drugiej strony piękne wierne cierpliwe opiekuńcze kobiety (cechy kobiet doskonałych) pełniły role bardziej organizacyjne w domostwach mające na celu osłodzić życie ciężko walczącym zdobywającym pożywienie broniącym facetom no i ma się rozumieć najważniejsza rzecz miały rodzić dzieci i dbać o nie, właściwie była to jej nadrzędna funkcja zarówno ze strony naturalnych uwarunkowań jak i narzuconych sztucznie norm społecznych, tylko kobiece ciała są zdolne do sprowadzenia nowego człowieka na ten świat a że tak powiem jest to funkcja zasadnicza jeżeli chodzi o zapewnienie ciągłości i rozwoju naszej rasy jak też właściwie każdej innej, rozmnażanie i rozwój, czyli właściwie to kobiety od początku trzymały prawdziwą władzę nad być albo nie być całej rasy ludzkiej jako gatunku.

Patrząc na to z tej perspektywy nic dziwnego że mężczyźni stosowali przeróżne środki represji i patriarchalnej kontroli nad płcią słabszą, no ale cóż nie jesteśmy mrówkami czy osami, tam w końcu rządzi królowa, prawda? no i patrzcie jak produktywne i zorganizowane są ich społeczeństwa, na nieszczęście albo i szczęście ludzie są bardziej skomplikowani niż owady  dzięki temu nasze ule-mrowiska opięły już prawie całą planetę.

Mniemam właśnie, że to przez męską potrzebę rywalizacji i dominacji, która pcha nas ciągle do przodu, no właśnie do przodu postęp cywilizacyjny doprowadził nas w końcu do pierwszych sufrażystek a potem feministek, kobiety zaczęły się uwalniać spod patriarchalnego płaszcza, zwłaszcza w kulturach rozwiniętych i choć jeszcze w sporej części świata męska dominacja ma się dobrze to nawet w krajach arabskich widać już nieśmiałe próby emancypacji.

Jeśli więc historia nie zatoczy kręgu lub kobiety nagle stracą monopol na rozmnażanie  to myślę  że w końcu odniosą zwycięstwo i nastąpi wrogie przejęcie władzy przez matriarchat, pytanie tylko czy kobiety naprawdę tego chcą? O właśnie, ale do tego wrócę za chwilę.

Jak zapewne wiecie zarówno kobieta jak i mężczyzna mają po parze chromosomów, mężczyzna XY a kobieta XX z tego prostego faktu wynika, że jeśli któryś z chromosomów mężczyzny jest wadliwy jednostka umiera, w przypadku kobiet jest inaczej gdyż ma, że tak powiem kolokwialnie zapas już w podłożu genetycznym, czyli zasadniczo już na poziomie naszego DNA to kobiety są właśnie silniejszą płcią. Przez setki tysięcy lat to mężczyzna musiał walczyć biegać wzmacniać się (właściwie selekcja naturalna) by to właśnie te najlepsze najsilniejsze najzdrowsze jednostki mogły prokreować i przekazywać swój ładunek genetyczny, co jako punkt uboczny wprowadziło patriarchat.

IMG_20160320_131612

Kobiety oczekują od mężczyzn bezpieczeństwa, opieki, ale z drugiej strony pragną też  spełnienia własnych ambicji, rozwoju i samostanowienia.

Myślę że te rzeczy zasadniczo nie są w stanie bezkonfliktowo koegzystować. Co więcej jak ten paradoksalny kompozyt celów i wymagań ma się do nas mężczyzn, wyrosłych z dziada pradziada w patriarchalnym porządku rzeczy. Dziś w tak przyspieszonym zmieniającym się porządku najczęściej jesteśmy zagubieni stawiając się w pozycji macho, metroseksualisty albo najczęściej wahając się pomiędzy.

Nie wiem ostatecznie gdzie zaprowadzi nas postępująca feminizacja mężczyzn (efekt uboczny zaburzenia starego porządku), nie wiem nawet czy to zła droga, jednak jako samiec na pewno odczuwam pewien niepokój, choć jako drugie powojenne pokolenie urodziłem się i wychowałem w świadomym postępującym równouprawnieniu. Dla mnie kobieta nie jest istotą niższą, podległą (zwłaszcza wychowując się w blasku dominującego charakteru mojej matki), ale raczej partnerem z którym na równych prawach chciałbym przejść przez życie, tyle że zastanawiam się czy nie jest to utopijny sposób myślenia, jakby nie patrzeć mężczyzna i kobieta nie są fizycznie sobie równi, a co za tym idzie to właśnie nasza fizyczność predysponuje nas do określonych funkcji. W dzisiejszych czasach często zdarza się, że to kobieta przynosi więcej kasy do domu (zajmuje się zdobywaniem i obroną), a co facet dziecka w końcu nie urodzi, więc co zostaje, być pięknym? Nawet pisząc to na twarzy wypłynął mi sarkastyczny uśmiech, choć takie sytuacje nie stanowią większości, niemniej zdarzają się wcale rzadko i widzę że najczęściej mężczyźni źle to znoszą i jest to w pełni zrozumiałe, gdyż godzi to nie tylko w naszą męską dumę, ale i w nasze podstawowe naturalne samcze kompetencje i podejrzewam, że i w kobiecych oczach mężczyzna nawet jeśli nieświadomie postrzegany jest jako ewolucyjnie upośledzony, to co nam pozostaje? Terapia i kochająca cierpliwa i mądra kobieta?

Kobiety dużo lepiej odnajdują się w nowej rzeczywistości, a ewolucyjnie gatunek, który potrafi się szybciej dostosowywać stoi na szczycie łańcucha pokarmowego.

A jak ostatecznie skończy się to dla mężczyzn, no cóż poczekamy zobaczymy.

W perspektywie myślę, że w ciągu następnego tysiąca lat faceci wyginą, ponieważ wykończy nas postępujące osłabianie gatunku (cała nadzieja w Azji i Afryce).

Yśó