Rosół inny niż wszystkie
14 sierpnia 2016Rosół jak to rosół, wszyscy go jedli, prawie wszyscy go robili, można powiedzieć przepis klasyk. Obecny w większości domów jako pierwsze danie niedzielnego obiadu, taki standard. Prosto i szybko się go robi, prawie wszystkim smakuje. Co do szczegółów, to zdarzają się jednostkowo zasadnicze różnice, ale ogólnie jeśli chodzi o przepis na tę zupkę, to można powiedzieć, że mięsko, włoszczyzna, sól, pieprz, woda, jakieś 30 -40 minut gotowania i włala mamy tą wspaniałą oklepaną i troszkę nudną już zupkę.
Mógłbym podać Wam dokładany przepis na jakim my opieramy naszą „klasykę”, ale szczerze mówiąc nie robimy jej wcale w jakiś specjalny sposób, nawet opalać cebulki nie chcę się nam zawsze, bo o tym pewnie słyszeliście. Słyszeliście? Na wszelki wypadek napiszę: cebulkę przed gotowaniem wrzucić na chwilkę na palnik gazowy by się troszeczkę opalił, daje to lepszy smaczek.
Jeśli chodzi o szczegóły, polecam dodać odrobinkę mielonego kminku (nawet niewielka ilość poprawia kolorek i dodaje ciekawą nutę). Typowy smak kminku znika w zupie, więc nie ma co się obawiać.
Ale jak już pisałem nie chcę burzyć WASZYCH „klasyków”, tylko zadać malutkie pytanko:
Czy po niedzielnym obiadku zostaje Wam może rosołek na drugi dzień?
Nam zawsze! Kombinujemy potem z wywarem, by się nie zmarnował, przerabiając go na innego rodzaju zupy, galercik, czasami nawet na sos, ale ostatnio sam nie chwaląc się wymyśliłem rewelacje, którą zajadała się cała rodzina, a do tego wymagała ode mnie, no boja wiem 2 minuty roboty. Chcecie wiedzieć? No pewnie, że tak, bo inaczej nie czytalibyście tego wpisu.
NO WIĘC!
Zapomniałem, że nie zaczyna się zdania od no więc.
WIĘC ostatnio z niedzieli został nam rosół i nawet makaron, który jakimś cudem nie obeschnął i nadawał się do spożycia. Makaron rozłożyłem do talerzy, zagrzałem rosół iiii… No dobra już pisze! Przed zalaniem makaron przesypałem tartym żółtym serem i czosnkiem granulowanym (można oczywiście wcisnąć czosnek). BAAM! I rosołek klasyk zmienia się w rosolisko na sterydach z ciągnącym się serem wymieszanym z makaronem. Sera na nas czworo użyłem naprawdę niewiele, jakieś na oko 10-15 g wystarczyło, żeby cały rosołek smakował jak zupełnie inna zupka. Chłopaki i Ancia wcinali aż im się uszy trzęsły!
Szybko, tanio, smacznie, a przede wszystkim inaczej.
Spróbujcie!
Kilka słów od Anci:
Aby uratować zeschnięty wczorajszy makaron ( o ile się nie ślimaczy) można go przelać w garnku gorącą wodą i odcedzić po chwili przez durszlak, wtedy będzie jeszcze nadawał się do jedzenia i będzie nawet smaczny.
Dla kolorku do rosołu można wrzucić jedną małą czystą cebulę z łupinami (bez korzeni).