wegan way nowy przepis
2 października 2016Już od dłuższego czasu nasza wiedza odnośnie żywienia rośnie wręcz w postępie geometrycznym. Nie jest też żadną nowiną, że współczesne produkty spożywcze w różnym stopniu traktowane są chemicznymi „udoskonalaczami”, które choć umożliwiają kulturze zachodniej zapomnienie o prawdziwym znaczeniu słowa głód. Jednak obawiam się że w perspektywie czasu przyniosą więcej złego niż dobrego. Niemniej ciężko nam sobie dziś wyobrazić codzienną dietę bez glutaminianu sodu, syropu glukozowo fruktozowego czy kalejdoskopu polepszaczy, utrwalaczy i barwników z gatunku E-…, o których pisałem tu (link), więc nie będę się już o tym rozpisywał.
Analizując dostępne na rynku produkty, których nie trzeba gonić bądź płacić majątek, zdecydowanie jednymi z najbardziej chemicznie „wzbogacanymi” są produkty odzwierzęce, im bardziej przetworzone tym bardziej. Nawet eko czyli dziko łowione rybki mogą zawierać rtęć, a zwierzęta hodowlane, no właśnie, w ramach zwiększonej wydajności szprycuje się je hormonami, antybiotykami i karmi specjalnymi paszami (przynajmniej w przypadku świń, bo takie pasze jak sam widziałem zawierają procent tłuszczu ze świń), a do tego dodajmy jeszcze, że w dzisiejszych czasach często zdarza się, że jemy produkty odzwierzęce (na śniadanie, obiady, kolacje).
Może rzeczywiście człowiek jest stworzeniem wszystkożernym, ale skromnie uważam, że nasza dieta powinna opierać się raczej w przewadze na produktach pochodzenia odzwierzęcego. Przyglądając się jednak naszej codziennej diecie, a także diecie znajomych i rodziny, zauważyłem, że rzecz ma się wręcz na odwrót.
Weganie, tę nazwę na pewno już słyszeliście, bądź sami może nimi jesteście.
Weganizm polega na całkowitym zrezygnowaniu z produktów zwierzęcych oraz pochodzenia odzwierzęcego, ale mi osobiście kojarzy się raczej negatywnie z nawiedzonymi ekstremistami polewającymi farbą futra i nazywający wszystkich nie-wegan mordercami i oprawcami „braci mniejszych”. Samko brzmienie słowa weganie ma dla mnie brzmienie lekko pejoratywne, brzmi prawie jak poganie, ale pomijając względy etyczne polecam Wam bliżej przyjrzeć się ich kuchni, która stała się dla mnie źródłem wielu inspiracji, bo dzięki niej nauczyłem się, że jedzenie bez produktów odzwierzęcych też może być smaczne i sycące, i do tego zdrowe tanie i wygodne w przygotowywaniu. Daleki jestem od przejścia na weganizm jednak zdecydowanie uważam, że należy ograniczyć spożycie mięsa.
W ramach tej rady polecam przepis, który ostatnio wymyśliłem.
Będziemy potrzebować:
100 g soczewicy
200 g kaszy jaglanej
garść suszonych grzybów, ja użyłem lejkowców dętych
10 g nasion słonecznika
10 g pestek dyni
2 ząbki czosnku
papryka czerwona
przyprawy: sól morska , kmin czarny, imbir, papryka czerwona
Sposób przygotowania:
Kaszę jaglaną wsadzamy do garnka i zalewamy wodą, gotujemy ok. 15 min. Podobnie robimy z soczewicą, z tym, że do niej dodajemy podczas gotowania posiekany czosnek oraz grzyby, a także dorzucamy przyprawy i gotujemy do rozmięknienia.
Nasiona słonecznika i pestki dyni wrzucamy na patelnie i lekko podprażamy.
Paprykę siekamy w kostkę i wrzucamy wraz podprażonymi nasionami do soczewicy.
Mieszamy przykrywamy i wyączamy gaz.
No i włalaaa gotowe. Smacznego!
Koszt, ciężko obliczyć, ale myślę, że zamknęłoby się w 6 zł na posiłek dla dwojga – to raczej niewiele, prawda?
A czas przygotowania to jakieś 20 min.
Grzybów leśnych nie podawajmy małym dzieciom, można dla nich zrobić osobną wersję.