#3 PROJEKT PROGRESJA. WPROWADZENIE. CZ. 2
18 stycznia 2017Pamiętacie może „Przedwiośnie” Żeromskiego? Była tam mowa o wprowadzaniu zmian do społeczeństwa, były to drogi: rewolucyjna, ewolucyjna i utopia szklanych domów.
Rewolucja wprowadza zmiany natychmiast i gwałtownie obalając stary porządek i budujący nowy (bardzo ryzykowny, ojcowie rewolucji najczęściej są przez nią zjadani).
Ewolucyjna stopniowo acz nieubłagalnie wprowadza zmiany wpływające na wszystkie aspekty.
Utopia z łaciny oznacza miejsce, którego nie ma, czyli świat planów, marzeń, bądź niedościgłych wzorców, które nie istnieją i pętają nas, bądź często strącają nas z obranej drogi stawiając nam zbyt wysokie wymagania, a do tego wpędzając w pustą zachowawczą egzystencję.
Oj utopię to ja dobrze znam. Myślę, że nie ja jeden. Internet jak pomaga tak i przeszkadza ukazując nam ideały, które z jednej strony mogą motywować, ale często tylko pogłębiają istniejące kompleksy. Rewolucji, jak pewnie ja nie jeden, też próbowałem, zwykle zderzała się z moją utopijną wizją i nie wytrzymywała próby czasu. Czas wprowadzić ewolucje, kompleksowe wielopłaszczyznowe choć niewielkie zmiany.
Ja swoją drogę zacząłem od zadania sobie 4 pytań podstawowych:
Co najbardziej chciałbym zmienić?
Co najbardziej chciałbym osiągnąć?
Co jest dla mnie najważniejsze?
Co najbardziej mnie blokuje?
W oparciu o te pytania zacząłem tworzyć moją pierwszą małą listę celów małych i dużych i każdemu z nich przyporządkowywałem skale ważności.
Myślę, że problemem u mnie zawsze była mała konkretność.
Jeśli chodzi o fizyczność to:
Zawsze planowałem sobie, że będę biegać, ale nie ile konkretnie.
Zawsze chciałem poprawić swoją siłę, ale nie definiowałem jak konkretnie.
Chciałem być elastyczny, ale no wiecie tak ogólnie, ale w sumie po co?
Chciałem się zdrowo odżywiać, ale co to naprawdę znaczy?
Jeśli chodzi o umysł to:
Chciałem dbać o dobry stan moich szarych komórek, by ciągle się rozwijały, ale jak?
Chciałem podszkalać się w języku angielskim, ale w jakim celu?
Niemieckim też fajnie było by władać, ale po co?
Przede wszystkim rodzina, o nią trzeba dbać.
To truizm, przecież wszyscy to wiedzą, ale konkretnie z czym to się wiąże?
No przynosiłem sporo pieniążków do domciu, przybijałem deski, przepychałem zlew, no wiecie men’stuff, ale to jednak za mało. O rodzinę można albo raczej trzeba dbać też na innych płaszczyznach.
Niebezpieczna niekonkretność celów przybliża nas w kierunku szklanych domów, a tego nie chcemy. Czas zatem wejść na kolejny poziom.
Spora część celów po prostu była zapominana bądź przesuwana ciągle w bok, aż podświadomość sama przekonywała mnie, że przecież wcale tego nie chcę, ale między bogiem a prawdą, nigdy tak naprawdę nie poświęcałem większej ilości czasu nad zastanowieniem się i dopracowaniem celów od podstaw gradacyjnie ustalając kolejność i terminy kolejnych, że nie wspomnę o tzw. clear vision, czyli wyższym celu, który jaśniałby mi w głowie będący punktem zbieżnym dla moich starań i będący kamieniem węgielnym w piecu mojej motywacji. Wszystkie cele mają być tak naprawdę tylko przystankami w drodze do naszego clear vision, który z kolei musi być na tyle konkretną wizją by mogła się ona poddać swoistej projekcji nas samych, w naszej głowie. No to że zostanę supermanem albo wygram w totka też sobie mogę wyobrażać, ale to raczej utopijne marzenia, które poza bezproduktywnym fantazjowaniem nic nam nie dają i tutaj przejdziemy do kolejnego stopnia konkretyzacji celów.
W PRZYSZŁYM TYGODNIU PRZECHODZIMY DO KONKRETÓW!!!