#7 PROJEKT PROGRESJA. POTĘGA PODŚWIADOMOŚCI.
22 lutego 2017Potęga podświadomości, pobożne życzenia czy pierwszy krok w osiąganiu celów?
„Potęga podświadomości” czy też „SEKRET”, to dwie książki, które na pewno skłoniły mnie do myślenia odnośnie potęgi siły sprawczej, która tkwi w nas samych. Gorąco polecam do zapoznania się z publikacjami albo choćby do filmu „Sekret”, bodajże dostępnego na You Tube. Gdy pierwszy raz się z tym zetknąłem sceptycyzm walczył we mnie z wiarą, niemniej bezapelacyjnie uznałem, że coś w tym wszystkim jest.
Sam „Sekret” i „Potęga podświadomości” traktują w skrócie o tym jak wiele można osiągnąć przez nastawienia i szczęśliwe myśli albo raczej intensywne torowanie myślami naszych zachowań w celu osiągania praktycznie każdego naszego celu.
Po zaznajomieniu się z tym sposobem wręcz zacząłem się śmiać nad możliwością tak prostego osiągania praktycznie wszystkiego, że niby co, wystarczy myśleć o czymś i tak się stanie!?
Konsekwentne torowanie procesami myślowymi, swój rozwój osobisty.
Tak ja określał ów „Sekret”, nie jest wcale rzeczą prostą, choć tak z początku się wydaje. Nie wystarczą „szczęśliwe myśli” by latać, dowiadują się o tym nawet Wendy i dzieciaki w „Piotrusiu Panie”. Wynika to po prostu w pierwszej kolejności z naszego biorytmu, nikt nie jest w stanie buchać optymizmem 24h/7dni, przez 365 dni w roku, raz się ma dzień dobry a raz zły. Poza tym jest cała masa zewnętrznych czynników, na które naprawdę bez względu na siłę naszej wiary nie mamy wpływu (choć znowu nie aż tak dużo jak myślicie), do tego często po prostu zapominamy.
Wierzycie w szczęście??? A wierzycie, że szczęściu można i wręcz trzeba pomagać!? Ja wierzę. Dla mnie szczęście jest splotem okoliczności, której złożoności i celowości po prostu nie ogarniam, ale wierzę w jego wyższy porządek i w to, że sami właśnie mocą naszego nastawienia myśli i pragnień potrafimy, i wręcz mu pomagamy. W dużej mierze ściągamy wtedy na siebie pozytywne zdarzenia po prostu myśląc o nich. Niestety działa to w obie strony, negatywne potrafią wpędzić nas w depresje albo nawet sprowadzić na nas fizycznego pecha, ale nie w jakiś magiczny sposób, po prostu nasze myśli mają zdolność torowania i determinowania naszych wyborów, nawet, a może wręcz, na nasze podświadome postrzeganie i reagowanie na rzeczywistość, otwierając bądź zaślepiając nas na pewne bodźce, które tworzą okazje do ziszczania się dobrych lub złych rzeczy w naszym życiu. Zdając sobie sprawę z tych zależności, naprawdę warto nad tym w sobie popracować.
Ludzie od pradziejów modlili się do bogów, boga, życzyli sobie czegoś, itp. A czym to właściwie innym było jak nie torowaniem naszego umysłu, by otwierał nas na osiąganie marzeń czy choćby z ”zachowaniu nas ode złego”. Ważna jest jeszcze, jak i w modlitwie tak i w ćwiczeniu ->WIARA<- w końcu wiara czyni cuda – te powiedzenie nie wzięło się z niczego. Wiara w to, że stanie się właśnie tak jak sobie życzycie, a także swego rodzaju konkretność etapów, które Was do tych celów mogą doprowadzić. Myślę, że można ją wypracowywać w czasie, najważniejsze to konsekwentnie ją kultywować, zwłaszcza, że pokaże jak niewiele czasu może nas to kosztować, a jak wiele może Wam dać. W najgorszym razie człowiek nauczy się tylko wprowadzać się w dobry nastrój, co w moim odczuciu jest celem dobrym samym w sobie, ale w szerszym spektrum pomoże nam (wierzę) przyciągać do siebie szczęście, bądź chociaż pomagać w utrzymywaniu pozytywnej motywacji do osiągania swoich celów.
Zapraszam do następnego tekstu z cyklu PROJEKT PROGRESJA, w którym zaprezentuję Wam jak ja ćwiczenie/modlitwę zacząłem stosować. Pokażę również jak każdy z Was może spróbować stworzyć swoją osobistą afirmację.