Progresywne podsumowanie miesiąca – styczeń
13 lutego 2017W tym roku wyszliśmy do Was z Projektem Progresja, jest to tak naprawdę autorski pomysł Yśka. Postanowiliśmy razem, znaczy się w tym samym czasie, poważnie wziąć się za realizację swoich marzeń, swoich celów. Część z nich mamy podobnych, więc przy ich realizacji będziemy mieć kompana, razem raźniej. Fajnie mieć kogoś, kto potowarzyszy Ci i zmotywuje, o ile motywuje, a nie neguje hehe
Progresywne podsumowanie miesiąca Anci
Pod koniec tamtego roku dorwały mnie złe czasy, zdrowotne: obolałe żyły, silne bóle głowy, ciągłe wzdęcia, anemia, korzonki, brak siły i chęci. Ten rok zaczęłam więc od gwałtownych zmian swoich nawyków. Krokiem pierwszym było dla mnie szybkie wzmocnienie odporności. Wzmacnianie zaczęłam praktycznie od grudnia domowym preparatem, sok z cytryny połączony z wodą i czosnkiem…
oraz od lekkich ćwiczeń rozciągających mój kręgosłup – ból korzonek to okropny ból, ale nie można się niemu poddać.
Krok drugi rozpoczął się praktycznie z Nowym Rokiem, miał na celu rzucenie na zawsze jedzenia kupnych słodyczy – motywacją był dla mnie kolega z pracy, który ma już za sobą ponad rok „bez cukru”. Ja jednak powiedziałam sobie, że póki co zacznę od „zero jedzenia kupnych słodyczy” z odstępstwem na słodycze domowej roboty. Dla mnie nie jest to chwilowe i nie jest to podążanie za jakąś „modą”, chcę to po prostu całkowicie wprowadzić w moje życie. Wiem, że jedzenie kupnych słodkości źle wpływa na moje zdrowie i im dłużej będę je jeść tym gorzej dla mnie. W końcu sobie to uświadomiłam i podjęłam jak dla mnie bardzo ważną decyzję. Rzucenie kupnych słodyczy to praktycznie jeden z kilku kroków, które chcę wprowadzić w swoje życie, od czegoś trzeba było zacząć. Wyzwania typu „miesiąc bez słodyczy” miałam już nie jeden, ale zawsze przegrywałam, teraz jest inaczej, teraz wiem czego chcę. Zaczęłam wprowadzać to póki co na sobie, rodzinę nie brałam pod uwagę przy tym wyzwaniu. Rodzina i znajomi patrzeli na mnie chyba jak na ufoludka, bo jak to ja nie zjem słodyczy!? Ponad miesiąc już za mną!
Jeśli chcesz rzucić słodycze musisz w końcu sobie uświadomić,
jak słodycze wpływają na Twoje zdrowie, wtedy łatwiej je rzucisz!
Kolejną rzeczą jaką chciałam wprowadzić to ćwiczenia, powrót do moich 15minutowych porannych ćwiczeń Morning Quarter, tzw. ćwiczenia dla lenia (TUTAJ) przy których za bardzo się nie zmęczymy, za to krew zacznie lepiej krążyć. Niestety udało mi się tylko 6 razy z rana poćwiczyć.
A propos krążenia, to mój Ysiek, pod choinkę, wręczył mi w prezencie pakiet masaży, drenaż limfatyczny za pomocą kombinezonu BOA. Skorzystałam z nich, choć z początku jakoś w to nie wierzyłam, ale po trzech razach tak mi się spodobało, że dokupiłam sobie kolejne i w ten sposób za mną już 7 takich masaży, w tym 6 na nogi i 1 na brzuch. Masaż dosyć ciekawy, bo pobudza krążenie krwi w nogach. Zauważyłam też, że przy okazji tkanka tłuszczowa w tych partiach ciała zaczyna się powolutku zmniejszać.
Wiem, że to mało, że póki co mało aktywności fizycznej jest, ale moim zdaniem i tak nieźle jak na czas walczenia z korzonkami. Korzonki na szczęście odeszły, ale wiem, że mogą wrócić jeśli nie będę ostrożna.
Najbardziej jestem jednak dumna, że zaczęłam coś robić, szczególnie to, że rzuciłam kupne słodycze. Niestety są tego skutki uboczne, zaczęło ciągnąć mnie do słonych przekąsek i z tym będę walczyć w kolejnych etapach.
Przez styczeń udało mi się zrzucić w sumie 17,5 cm tłuszczu, czyli około 3 kg.
Największą motywacją są znajomi hahaha
Ważne by powiedzieć sobie, że robimy to dla siebie, dla swojego zdrowia, a nie dla kogoś!
Jeśli chodzi o inne sfery życia, to zaczęłam walczyć ze swoimi nawykami związanymi z porządkami w domu. Z tym to dopiero ciężko walczyć hahaha a zwłaszcza z chęcią poleniuchowania po przyjściu z pracy.
Jestem osobą, która na długą metę nie umie utrzymać porządku w mieszkaniu, głównie w rejonach, gdzie są strikto moje rzeczy. Zaczęłam więc od drobnych kroczków. Stopniowo, powoli, wdrażam odkładanie rzeczy na swoje miejsce i sprzątanie pobałaganionych przed chwilą przeze mnie sfer, np. blat kuchenny pobrudzony przy robieniu przeze mnie obiadu sprzątam od razu po skończonym jego przyrządzaniu. Jeszcze daleka droga do ideału, ale grunt, że w końcu zaczęło mi się chcieć.
Najbardziej jestem z tego dumna, że w końcu obiłam nasz stary fotel, samodzielnie! Trwało to praktycznie cały dzień, ciężka precyzyjna robota, ale było warto. Kupno materiału obiciowego kosztowało mnie o wiele mniej, niż bym miała kupić nowy fotel. Niestety nie mam zdjęcia jak wyglądał wcześniej ten fotel, więc zdjęcie „po” nic by Wam nie powiedziało.
Z rzeczy, które udało mi się jeszcze „odświeżyć” to koci drapak. Wymieniłam póki co sznurek z całego drapaka, bo był już w strzępkach.
Praktycznie przydałoby się jeszcze wymienić materiał z półek i hamaka, gdzie koty przebywają, ale niestety materiał, który zakupiłam przez internet do tego się nie nadaje, więc póki co czekam aż mnie natknie jakaś wena twórcza.
Czeka mnie jeszcze odnowienie krzeseł w kuchni lub po prostu uszycie pokrowców, ale zanim to zrobię planuję pomalowanie ściany kuchennej, bo widać tam już sporo małych rączek oraz masę jedzenia hahaha
Progresywne podsumowanie miesiąca Yśka
Już miesiąc minął od rozpoczęcia PROJEKTU PROGRESJA i choć dopracowuję metodykę i pierwsze cele z mojej księgi już odhaczyłem, to daleka jeszcze droga dla nas i dla cyklu. Nie obyło się bez potknięć niestety. Po miesiącu niepalenia papierosów znów wróciłem, mam jednak nadzieję, że na krótko. Wydaje mi się, że ogarniam już pomału mechanizm mojego nałogu. Z prowadzenie dziennika ciągle testuje inne warianty, ale najważniejsze, że wyrobiłem w sobie już nawyk jego prowadzenia:
odżywianie – na plus
trening – do przodu
140 w martwym ciągu – odhaczone (jeden z moich celów)
ogarnianie wpisów na bloga z wyprzedzeniem – check
wstrzymanie powietrza na 2 min – check
kriokomora – check
zebranie autorskich cytatów do cyklu na insta – check (mam ich sporo więc jeśli wam się spodobały moje mądrości to będzie wiecej dużo więcej dawkowanych w odstępach czasowych)
Z chłopakami działam ostro, kontakt mamy świetny. Już nawet nie pamiętają, że tatuś wyjeżdzał kiedyś na dłużej. Materiał na filmiki ciągle jest zbierany, montaż w toku, czeka Was cykl filmików z Ysiem i chłopakami.
Niestety w tym wszystkim z Ancią ciężko nam znaleźć czas dla nas nawzajem, choć spotkania bloSilesi i film Łotr 1 umożliwiły nam wyrwanie się gdzieś tylko we dwoje. Trzeba bedzie w tym miesiącu uszczęśliwić dziadków wnukami na któryś weekend, byśmy znów podziałali, tylko we dwoje.
Podsumowując metodologia dopracowywana, cele osiągane i wszystko na dobrej drodze, naszej drodze!
FILM ⇓⇓⇓FILM ⇓⇓⇓FILM