#16 PROJEKT PROGRESJA. Prokrastynacja, czyli mechanizm odkładania na później.
9 stycznia 2018Prokrastynacja (z łac. Procrastinatio – odroczenie, zwłoka) czyli w skrócie „co masz zrobić jutro zrób… pojutrze, będziesz miał 2 dni wolnego”. Taki żarcik krążył w środowisku studenckim, gdy byłem jego częścią. Dopiero niedawno dowiedziałem się, że jest wyrazem pewnego mechanizmu psychologicznego, z którego w większym lub mniejszym stopniu wszyscy korzystamy.
Prokrastynacja jest zjawiskiem odkładania rzeczy na później (działań, zobowiązań, obowiązków).
Gdy w perspektywie musimy wykonać jakąś rzecz, nauczyć się na egzamin, rzucić palenie, zacząć ćwiczyć, pójść coś załatwić, itp., mamy w zwyczaju odraczać to w czasie, wynajdując sobie różne usprawiedliwienia. Jednocześnie czas uzyskany nie wykorzystujemy w żaden konkretny sposób, często go raczej marnując. Pocieszamy się, że przecież ustanowiliśmy sobie punkt rozpoczęcia za dzień taki i taki, w którym już na pewno podejmiemy działania z pełnym zaangażowaniem, wizualizując sobie to jaką dedykacją się poświęcamy zadanym sobie czynnością, a dzięki temu odsuwamy od siebie poczucie winy i świadomość tracenia czasu, bo w końcu nawet lepiej, że teraz nic nie robię, bo dzięki temu odpocznę wystarczająco, by potem rzucić się w wir hiperproduktywności.
Ta prokrastynacyjna iluzja najczęściej jest pułapką, w którą wpadamy raz po raz, wypierając dzięki niej z naszej świadomości, że w większości dziedzin, to małe kroczki budują wielkie cele o wiele skuteczniej i właściwie łatwiej niż tzw. działanie jednorzutowe. Jakbyśmy wszyscy wierzyli w magię cudownych rozwiązań i czarodziejskich pigułek, które szybko i bez problemu rozwiążą nasze problemy. Ale jak wybrnąć z tego tendencyjnego mechanizmu naszej świadomości?
Uczyliście się regularnie? Bo ja nie, zawsze odkładałem wszystko na ostatnią chwilę. Często na egzamin uczyłem się dzień wcześniej, już tylko licząc na cud, bądź moje piękne oczy. A to, że udawało mi się najczęściej jakoś prześlizgnąć tylko mnie uspokajało, do czasu.
Zjawisko prokrastynacji jest mechanizmem ochronnym umysłu, który w szybki sposób odsuwa od nas stres i napięcie. Sam mechanizm nie jest przyczyną, jest tylko efektem końcowym naszego radzenia sobie ze stresem. Bardziej musimy sobie zadać pytanie DLACZEGO? Dlaczego przekładamy tą czynność? Jak mogę sprawić, by mój umysł nie posługiwał się prokrastynacją, by chronić swój umysł.
Pamiętajcie, że samo zjawisko prokrastynacji nie jest wadą charakteru, nie brakuje wam silnej woli, inicjatywy.
W sieci pełno jest filmików motywacyjnych zwłaszcza na You Tube (mam swoje ulubione). Człowiek nakręca się po nich, łapie powera. Są dobre, tylko pod warunkiem wykorzystania tego hype-u już teraz, w tej chwili, bo niestety jak łatwo nas rozpalają, tak też szybko studzi się nasz zapał (słomiany zapał coś Wam mówi?). Nie mają wartości, jeżeli chodzi o wysiłek rozłożony, bądź przesunięty w czasie. Dodatkowo mogą wytworzyć w nas przekonanie, że skoro nie potrafimy utrzymać tego ognia i zapału w sobie, to może coś z nami jest nie tak, że nie nadajemy się. Nie mamy pasji w sobie i w efekcie skierują naszą strzałeczkę samooceny w dół, wpychając nas w objęcia prokrastynacji.
Przecież wszyscy ci mówcy, vlogerzy, wielcy sportowcy, wiecznie pełni energii i z nieustannym bananem na ustach tworzą pewną iluzję. Choć wiemy świadomie, że przecież oni wszyscy też są tylko ludźmi, to jednak podświadomie oceniamy tylko wycinki ich życia, często wyreżyserowanymi i ekstrapolujemy rozciągając je na całą wizję tych ludzi i porównujemy ich ze sobą.
Mamy nieprzyjemną tendencję do odnoszenia się do własnych wyobrażeń, jeśli nie fałszywych to co najmniej niekompletnych przy ocenie osób, bądź sytuacji.
Prokrastynacja dołącza więc do szlachetnego grona „wyparcia, przeniesienia i kompensacji”, czyli zjawisk samoobrony naszego umysłu, mających za zadanie jak najszybciej i w jak najprostszy sposób ochronić nas przed stresem i spadkiem libido, nawet jeśli tylko na krótki czas. Te procesy w większym stopniu niż byśmy chcieli kształtują nas i nasz pogląd świata. Jedyny sposób by się wyrwać spod tego nieuświadomionego wpływu to zmienić nasze zwyczaje i sposób myślenia, by w sposób świadomy usunąć źródło stresu, który je napędza. Oczywiście do pewnego stopnia taka zmiana myślenia wymaga od nas synergicznej, wielopłaszczyznowej i ciągłej pracy nad sobą. Już same zmienienie nastawienia i rozbudzenie świadomości pomoże nam wygrzebywać się z nałogowego posiłkowania się tym zjawiskiem.
Człowiek w swej istocie jest stworzeniem produktywnym, spełniającym się w kreatywnym rozwoju.
Jeśli masz problem z prokrastynacją, to musisz zacząć zgłębiać przyczyny stresu. Może to środowisko szkolne, pracownicze czy nawet rodzinne silnie nastraja cię negatywnie, czyli np. poprzez groźbę, naświetlając konsekwencje niezrobienia lub zrobienia czegoś: „Ucz się, bo wezwiemy rodziców, bo nie zdasz, nie skończysz szkoły i nie znajdziesz pracy.” „Pracuj dłużej i nie dyskutuj, bo Cię zwolnimy albo obejdziesz się bez premii.” „Zrób co karze ci tata, bo dostaniesz karę.”
Idziemy w życiu „od muszę do muszę” zamiast „od chcę do chcę”.
Strach w sytuacjach skrajnych mobilizuje, tak nas stworzyła matka natura. Jak musimy uciekać lub walczyć to potrzeba działań doraźnych, gwałtownych i szybkich. Co innego gdy strachem chce się wymusić bardziej złożone i przesunięte w czasie działania bądź zachowania, wtedy strach powoduje stres, a ten wpycha nas w objęcia naszego podświadomego systemu bezpieczeństwa, który przecież w krótkotrwały i często złudny sposób nas momentalnie od niego uwalnia. Do tego prokrastynacja często ubarwiona jest buntem i manifestacją naszej źle pojętej wolności osobistej „bo przecież nic nie muszę”.
Przyczyny mogą być różne, zależne od naszego doświadczenia, ważne jest byśmy obserwując siebie mogli stwierdzić czy naszym działaniom towarzyszy klimat pozytywny czy negatywny.
Ale jak się uwolnić, jak walczyć?
Jest kilka metod, sam je na sobie testuję.
Pierwsza to dekonstrukcja rzeczy, które przekładasz.
Najczęściej myśląc o czymś skupiamy się na finale naszych starań, na jej wizji, bądź wizji nas samych, która po pierwsze nie musi zgadzać się z rzeczywistością, a po drugie na pewno można rozbić ja na czynniki pierwsze, czyli czas zdarzenia, czynności, bądź elementy, które tworzą całość, do której się odnosimy. Całość, która generuje takie słowa jak „muszę”, „powinienem”, „trzeba by”, czyli wszystkie te struktury, które nastrajają w nas negatywnie.
Po dekonstrukcji wybierz chronologicznie te czynności i ogranicz maksymalnie ich zakres, tak by żaden z osobna nie stanowił dla Ciebie stresującego wyzwania, po czym skup się tylko na każdym kolejnym poświęcając się tylko jemu. Gdy je wykonasz poczujesz satysfakcję, nie daj się zniechęceniu po dobrym początku! Schabowego w końcu nie pakujesz sobie całego na raz do ust, tylko kolejno kroisz na kawałki, wkładasz w usta i żujesz, i dopiero gdy połkniesz zabierasz się za następny. No chyba, że jesteś małym dzieckiem i pakujesz wtedy naraz wszystko.
Po każdym małym kroku zrób sobie małą przerwę, kilka chwil, zajmij myśli czymś innym.
Kolejna sprawa, gdy jesteś w trakcie „małego kroku” skupiaj się tylko na nim, żadnych facebook’u, ani innych rozpraszaczach. Zaplanuj sobie kilka takich kroków na jeden dzień, poprzetykanych małymi przerwami, po których zafundujesz sobie małą nagrodę, taką którą będziesz mógł cieszyć się bez poczucia winy, jakiś odcinek serialu, kino, chwilę z grą, bądź cokolwiek co sprawia ci przyjemność podczas której będziesz całkowicie zwolniony, wręcz zobligowany do niemyślenia o pracy, którą wykonałeś i masz wykonać, bo w końcu robota na dziś wykonana. Zauważysz wtedy, że w trakcie czynności, która sprawia Ci przyjemność, Twój umysł jest rozluźniony i nagradzany, aż roi się od kreatywnych pomysłów związanych z zagadnieniem, którym się zajmujesz. W końcu nawet Archimedes wyskoczył ze swym słynnym „eureka” właśnie z wanny, w której na pewno nie planował myśleć o swojej pracy.
Gdy się zmuszasz to się stresujesz, walczysz sam ze sobą, a gdy najpierw się torujesz małymi krokami to Twój umysł pamięta czym się zajmowałeś i będziesz zajmował. Rozluźniony w swej nieświadomej części dalej pracuje i często może stworzyć rozwiązanie, na które świadomie byś nie wpadł. Gdy Twój umysł nie musi borykać się z dodatkowym obciążeniem działa sprawniej. Brzmi to nieźle i całkiem prosto, ale wcale takie nie jest i wymaga stałej pracy i planowania systemu przerw i nagród, odpowiednio dostosowanych do Ciebie. Musimy odgrodzić się od finalnej wizji i skupić się na procesie. Nie skupiajmy się na tym co mamy zrobić ostatecznie, tylko co mamy zrobić TERAZ.
UWAŻASZ, ŻE TEN TEKST JEST WARTOŚCIOWYM!?
UDOSTĘPNIJ GO DALEJ!